Rok 1946 – Z kroniki ks. kan. Jana Kantego Noryśkiewicza

Procesję celebrował ks. infułat Franciszek Ruciński, który wrócił właśnie z wygnania.

Latem otrzymała parafia drugiego wikarego w osobie ks. Mariana Zazielaka, który przybył z Śmigla. Pracując w trzech mogliśmy urządzić odpust św. Marcina z triduum, jak to bywało dawniej, a poprzednio JE Ks. biskup Dymek udzielił po raz pierwszy po okupacji sakramentu Bierzmowania, do którego przystąpiło osób 500.

Na Światki 1946 mieliśmy I Komunię św. uroczystą, a w drugie święto starym zwyczajem sakrament Bierzmowania. Po za tym przygotowywano w trzech osobnych seriach starsze dzieci do I Komunii św. (dzieci od 14 – 17 roku). Ks. Zygmunt Droszcz opuścił parafię naszą z dniem 15 maja, a od 1 czerwca przybył ks. Adam Pawłowski neoprezbiter. Wskutek zmiany tej trzeba było przystąpić do remontu mieszkania na drugim piętrze probostwa. Na piętrze tym mieszkają KsKs. Zazielak, Pawłowski i Ks. Józef Jasiński, który wrócił właśnie z obozu w Dachau i został mianowany dyrektorem Poznańskiego Okręgu Caritas.Odtąd praca duszpasterska idzie już trybem zwyczajnym. Aby resztki oziębłości religijnej usunąć urządziłem przy końcu roku 1946 misję tygodniową, którą prowadzili OO Jezuici z Poznania (oo. Potworwoski, Szwek, Anderzon) Komunii św rozdano ok. 10.000. Nowomianowany arcybiskup Poznański J. Eks. Dymek pierwsze swoje funkcje arcybiskupie odbył u nas odprawiając po misji mszę św.

Uroczystości Ofiarowania parafii i diecezji Najświętszemu Sercu Matki Boskiej odbyły się u nas wedle programu ogłoszonego przez Ks. Arcypasterza. Dnia 3 lipca mieliśmy akt ofiarowania parafii, a 15 sierpnia odbędzie się ofiarowanie diecezji. Arcypasterz przejdzie procesją od groty MB z Lourdes na św. Marcinie do ołtarza monumentalnego na Placu Wolności. Obecnie remontuje się grotę MB po raz drugi, ponieważ pierwszy remont nie wypadł tak jak sobie życzyłem. Figura MBoskiej sporządzona została przez rzeźbiarza Tadeusza Bieńkowskiego.

Grota MB z Lourdes została odnowiona wewnątrz i zewnątrz. Murarze dali jej nowy tynk w miejsce starego, który wskutek działań wojennych odpadł, dach pokryto nową blachą cynkową, a starą mocno podziurawioną, sprzedano. Grota zaś wewnątrz została odmalowana przez firmę malarską Wrembel, św. Marcin. Praca ta wypadła bardzo dobrze, ale też koszty były wielkie.

W grudniu 1946 przystąpiono po raz drugi do częściowego remontu organów. Po dwóch reperacjach poprosiłem firmę H. Cegielski o użyczenie nam jeńca niemieckiego, organmistrza katolika z Bawarii. Remontu dokonał dokładnego. Zostały jeszcze niedokończone membrany, ponieważ brak w Polsce delikatnej skórki, potrzebnej do piszczałek. Obiecał, ze je założy, gdy żona mu je z Bawarii przyśle. Ten sam jeniec naprawiał poprzednio organy w Żabikowie ku wielkiemu zadowoleniu proboszcza. On mi na niego zwrócił uwagę.

Po częściowym, choć niedostatecznym remoncie organów urządziła w parafia w drugie Święto Bożego Narodzenia koncert p.t. wieczór kolęd. Koncert ten cieszył się dużym powodzeniem tak, że różne były prośby by go raz jeszcze powtórzyć. Zamiary te nie zostały jednak urzeczywistnione, gdyż orkiestra filharmonijna nie mała już żadnego wolnego dnia. Parafian pocieszono więc zapowiedzią dwu koncertów w roku przyszłym. Solistom p. Marii Janowskiej i p. Józefowi Wolińskiemu, artystom opery poznańskiej, podziękowaliśmy osobnym pismem za bezinteresowne wykonanie partii solowych. Czysty dochód z wieczoru wynosił 128.000 zł.

Na zakończenie starego roku odprawiliśmy uroczyste nabożeństwo  (wieczorem) z kazaniem i Te Deum wobec wystawionego Najśw. Sakramentu.

Rok 1945 – Z kroniki ks. kan. Jana Kantego Noryśkiewicza

Okupanci niemieccy przed opuszczeniem Poznania podpalili w styczniu 1945 kościół św. Marcina, a wieżę wysadzili w powietrze. Gdy dn. 8 lutego 1945 otrzymałem nominację na rządcę kościoła par. św. Marcina, wybór mój padł na opuszczony zbór św. Pawła przy ul. Fredry 11, by w nim rozpocząć nabożeństwo i uczynić go ośrodkiem pracy duszpasterskiej. Zbór był co prawda zupełnie pusty; prócz ławek nic w nim nie było; okien nie miał; witraże były potrzaskane, organy nadwyrężone. Panowały wówczas mrozy i wichury. Co dzień trzeba było o świcie wynosić wiadra śniegu co przez okna napadł. W zborze było tak zimno, że ludzie kryli się w kątach. Ale wszystko przetrzymaliśmy – zbór został benedykowany. Tak rozpoczęliśmy pracę duszpasterską: było nas kapłanów tylko dwóch: ks. wikary Zygmunt Droszcz i ja.

Obecnie remont kościoła naszego przy ul. Fredry 11 trwa już dwa lata, a jeszcze dużo nam potrzeba: okna zostały wprawione, boczne dwa ołtarze ustawione po usunięciu wcześniej części protestanckich balkonów; wielki ołtarz doprowadzono do porządku, organy naprawiono, ale brak kilku rejestrów, które są wykradzione, a których fabryki polskie jeszcze nie wyrabiają. A teraz zabiorę się do wyremontowania kaloryferów i wybuduję z powrotem zniszczony komin.

Procesja Bożego Ciała wypadła w r. 1945 wspaniale; ołtarze (zwłaszcza na stopniach opery wystawiony) były piękne a publiczność zebrała się tłumnie.